Syta, jesienno-zimowa, rozgrzewająca potrawa. Nie cierpię fasolki po bretońsku ze słoiczka, którą na wakacyjnych wypadach jadłam wielokrotnie. Ale domową nie pogardzę. Do tego pajda świeżego chleba z masłem i obiad lub kolacja jak u mamy.
Fasolka po bretońsku
Składniki na 4 porcje:
0,5 kg fasoli jaś
2 kiełbaski francuskie
20 dag boczku wędzonego
2 cebule
oliwa
150 g koncentratu pomidorowego
1 łyżeczka majeranku
szczypta cayenne, papryki słodkiej, estragonu
sól, pieprz
Fasolę moczymy w wodzie kilka godzin. Po tym czasie odcedzamy, przekładamy do garnka i zalewamy świeżą wodą, aby cała była zakryta. Gotujemy pod przykryciem, aż fasola zmięknie (ok 1 godziny). Podsmażamy na odrobinie oliwy pokrojone w kostkę kiełbaski, boczek i cebulę. Dodajemy do fasoli razem z przyprawami i koncentratem. Gotujemy na małym ogniu, aż fasola będzie zupełnie miękka, a sos się zagęści (około pół godziny). Cały czas musimy pilnować, czy fasola się nie przypala i czy nie trzeba dolać wody, gdy sos będzie zbyt gęsty. Jego konsystencja zależy od Waszych upodobań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz